Czuwanie
Powracam, choć wiesz: bezludne
są zakamarki Twojej obecności.
Odnajduję drogę w bok,
ciało sprzeciwia się oddechowi.
Podchodzę, zbliżam się
na wyciągnięcie łzy – wszystko jest złudą,
tyle że osaczoną w nieodpowiednim czasie.
Każdy krok należy do Boga,
do tęsknoty,
jakiej istnienia wciąż się uczę.
Odkrywam w Tobie nieprzeparty czas –
błogosławieństwo, któremu podaję rękę.
Spocony wzrok szuka wizji,
dla jakiej mogłabym
spojrzeć w dal.
Dłonie, powycierane w paru miejscach,
usiłują dostać się do wnętrza
przyszłości.
To pustka, bezkształt,
co pozostanie udręką.
Pokusa nie należy do mnie.
Być może niezwyciężone słońce
obarczy nas blaskiem, którego nie udźwigniemy.
To czuwanie, nic więcej.
Dodaj komentarz