Łyżeczka do herbaty
Zbrzydło mi światło. Znudziła się przyszłość.
Czy każdy kolejny krok
przybliża mnie do tej jedynej gwiazdy?
Nie wiem, dlaczego karmisz sobą
głód nieśmiertelnych, dlaczego dusza
wciąż przymierza ciało.
Roztaczam wokół tylko onieśmielone sny,
proroctwa, z którymi idę
pod rękę na pobliski koniec świata.
Wciąż służy mi Twoje milczenie –
podziwiam twarz Boga, odbitą
w łyżeczce do herbaty.
Zbliża się jeszcze jedno jutro,
westchnienie, o jakim nie potrafię zapomnieć.
Wskrzeszonymi dłońmi
opowiadasz historię mojej skórze.
Czyj pech zmusił,
żebym rozkoszowała się obietnicą,
która stała się ostatnimi słowami
mojego anioła? Gdzieś obok
ktoś oddycha – nie rozumiem przesłania
własnych myśli.
Może to czułość, może zwątpienie
nakazuje brzmieć modlitwie.
Jedno jest pewne: nie umrę
w imię strachu. Nie odejdę, zobaczywszy go,
stojącego na progu.
Dodaj komentarz