Podróż do własnego serca
Przyglądam się moim snom,
odbitym w Twoim lustrze.
Podziwiam twarz, która tam się zalęgła.
Nieskromne są poniedziałki,
kiedy życie oddziela
pragnienia od codzienności.
Rozlega się jutro, do bólu kanciaste,
jakby poczęte zbyt gwałtownie.
Moje serce, zaplątane
we własny cień, wymknęło się
Twojej zbyt rozległej piersi.
Czystość moich słów
zawdzięczam ciszy, cenniejszej
od pierwszego kroku w chmurach.
Dokucza mi nieśmiertelność
Twoich łez. Dręczy zwątpienie w czas,
który tu jeszcze pozostał.
Nie czekałam, aż zastąpisz mi
poemat, który spisuję swoim cieniem
na konającym skrawku kartki.
Chciałabym, aby to senność
wdarła się pod powieki i osiadła tam,
wzniecając kurz, skłaniając
do podróży do własnego serca.
Dodaj komentarz