Stosowna przyszłość
Podkradam Bogu
Jego najwykwintniejszy uśmiech,
czerstwy chleb i niedrogie wino.
Staję do przesądzonej walki z własnym czasem.
Czy życie jest podyktowane
przez przypadek,
za jakim skrywam strach?
Czuję na skórze światło miłości –
wiem, że nie umilknie, póki wierzymy
w nadzieję. Rozpaczam
po utraconych wspomnieniach – pora
rozejrzeć się wokół
i wybrać stosowną przyszłość.
Tęskno mi
za Twoim śmiechem – głośniejszym
od melancholii.
Przywdziewam mój ulubiony płaszcz,
wyszywany najdroższymi łzami.
Wierzę jednak w istnienie życia.
Wierzę, że jesteście, aby wyrzec się
ostatniej drogi.
Przypieczętowuję dotykiem strach –
ciszę zbyt podniosłą, aby umilkły dzwony,
zapłonęły pochodnie.
Dodaj komentarz