Światłoczuła skorupa
Uwięziona we własnym strachu,
spętana błogą melancholią, odwracam się
plecami do śpiącej nocy.
Ciało niezmiennie cierpi na brak
definitywnego elementu.
Moje życie zdecydowanie wymaga
od siebie zbyt wiele.
Los, schowany w światłoczułej skorupie,
delektuje się świeżymi, jeszcze zielonymi łzami.
Nie śmiem wierzyć
w przyszłość, to zbyt odległe plany.
Z dumą wnoszę do świątyni
wykradziony sen – przecieka przez palce.
Nawet muzyka potrzebuje
milczenia, aby się odrodzić.
Bezbolesne są pragnienia, jeszcze lepsza
pamięć, w której zasiałam nadzieję.
Więdną bzy, milknie
ich upojna wdzięczność.
Kończę się wraz z nadejściem dnia –
nawet strach uchodzi za najlepszą metaforę.
Czy potrafię zasnąć od nowa?
Dodaj komentarz