Tak trudno rozmawiać
Nikt pierworodny nie ma dostępu
do tej niedokończonej księgi.
Nikt, kto kocha się w cieniu słońca, nie śmie
przyznać się do nadziei.
Usiłuję odszukać w sobie
półpłynny czas,
lecz napotykam wyłącznie samotną wieczność.
Składam serce do modlitwy –
wierzę, że pokażesz mi życie,
dotąd obce.
Widzę blask łez w Twoich oczach –
proszę, nie płacz, ludzie nie są tacy straszni.
Wspominam odległe godziny,
minuty, sekundy,
zagłębiam się w niepokoju,
o jakim tak trudno rozmawiać.
Może to przyszłość namaści mnie
i sprawi, że udam się za barykady
człowieczeństwa?
Moje palce wywęszyły
odrobinę tęsknoty – linia życia pęka w połowie.
Chciałam stanąć na baczność,
ale świt był mądrzejszy.
Szukam w środku sumienia – wiem,
dobrze się ukryło.
Pozwól mi zaprzepaścić się w radości.
Niech choć raz Twój sen stanie się mną,
na złość zapomnieniu,
pomimo bezwartościowej biografii.
Dodaj komentarz